Czowiek a natura

WPŁYW JĘZYKA EQUUS NA ŻYCIE CZŁOWIEKA
„Uczynić świat lepszym miejscem dla koni i ludzi”

 

      Czy poprzez obserwację natury jesteśmy w stanie zmienić swoje podejście do ludzi i otaczającego nas świata? Czy natura może sprawić, że nasze życie stanie się lepsze, a tym samym lepszy stanie się świat? Czy swoim zachowaniem opartym na zrozumieniu, zaufaniu i braku jakiejkolwiek przemocy możemy sprawić, by inni ludzie stali się lepsi? Czy jesteśmy w stanie dokonać tego wszystkiego poprzez poznanie i zrozumienie języka koni (Equus)?
      Jest na świecie taki człowiek, który swoim życiem i postępowaniem udowodnił, że jest to możliwe i realne. Człowiek ten mieszka w USA, ale jest obywatelem świata, nazywa się Monty Roberts. Skromny człowiek z bogatym życiorysem, znany w sumie nielicznym, który zrobił dla ludzkości więcej niż ktokolwiek mógłby zrobić. Odkrył drogę do kontaktów międzyludzkich opartą na wzajemnym zaufaniu, pozbawioną przemocy, a co za tym idzie możliwości podejmowania decyzji bez presji.
Celem tej pracy nie jest przedstawienie życiorysu tego człowieka, bo to już zostało spisane, przez niego samego. Chciałabym przedstawić jak natura może pozytywnie wpłynąć na stosunki między ludźmi i jak może sprawić, byśmy my sami byli szczęśliwsi. Zacznę od istoty tej idei, czyli jak to się wszystko zaczęło.

      Monty Roberts od dziecka wychowywał się z końmi. Jego ojciec był uznanym trenerem koni, stosował jednak metody tradycyjne, polegające na „łamaniu” koni, w rezultacie czego zwierzę współpracowało z człowiekiem ze strachu przed bólem, a nie dlatego, że tego chciało. Podobne metody stosował przy wychowywaniu dzieci. Monty dostrzegając zło w postępowaniu ojca, sprzeciwiał się temu. Pewnego razu podczas przejażdżki konnej dostrzegł stado dzikich mustangów. Zatrzymał się i zaczął obserwować zwierzęta, zaintrygowały go wzajemne relacje w stadzie i po krótkim czasie wrócił tam z zamiarem dalszej obserwacji. Jakby wszystko podsumować, to spędził on na pustyni (bo tam przebywały spotkane przez niego konie) kilka tygodni, obserwując mustangi i ucząc się jak się między sobą porozumiewają. Komunikacja między tymi zwierzętami następuje poprzez mowę ciała. Pewne postawy wyrażają złość i niechęć do drugiego osobnika i nakazują mu oddalenie się, a inne z kolei przyzwalają na zbliżenie i kontakt, co gwarantuje bezpieczeństwo. Po każdym powrocie z pustyni Monty wypróbowywał język koni do porozumiewania się ze swoimi końmi. Rezultaty były widoczne od razu. Dzisiaj Monty jest w stanie w ciągu 30 minut nakłonić nieufnego, wystraszonego konia do tego, by z własnej woli się do niego zbliżył, pozwolił się dotykać w najbardziej wrażliwych miejscach i ostatecznie zezwolił na przyjęcie uzdy, siodła i jeźdźca. To wszystko następuje bez użycia najmniejszej przemocy, bez podnoszenia głosu, praktycznie bezstresowo. Metoda ta nazywa się „połączeniem”. Żeby zrozumieć działanie tej metody przetłumaczę może w skrócie jak to działa. Monty znajdując się sam na sam na okrągłym wybiegu z koniem odgania go od siebie, ustawiając swoje ciało pod odpowiednim kątem (tak jak w stadzie np. klacz odgania niesfornego źrebaka). Koń tak biega odganiany w kółko, do momentu, aż nie dojdzie do wniosku, że jednak warto byłoby ponegocjować, wówczas przekazuje Monty’emu odpowiednie sygnały, które można przetłumaczyć tak: „jestem roślinożercą nic Ci nie zrobię, może moglibyśmy się jakoś dogadać”. Wówczas Monty zmienia ustawienie ciała na przyzwalające na zbliżenie się. Jeśli w tym momencie koń się zatrzyma i zacznie podążać w kierunku trenera, ostatecznie dotykając pyskiem jego ramienia i pozwoli pogłaskać się po głowie, wówczas „połączenie” zostaje osiągnięte. W tym momencie Monty zaczyna chodzić w różnych kierunkach po wybiegu, a koń podąża za nim. Jest to świadomy wybór konia, gdyż człowiek daje mu dwie możliwości – albo wygnanie, narażające na niebezpieczeństwa, albo „połączenie” z nim, co w pewnym sensie jest gwarancją bezpieczeństwa. Jeśli koń już podejdzie do trenera i zauważy, że ten nie chce go skrzywdzić, zaczyna mu ufać, dlatego też chętnie podąża za nim we wszystkich kierunkach, bo jest on gwarancją bezpieczeństwa. Koń sam podjął decyzję, nie był do niczego zmuszany.
     Po nabraniu wprawy i osiągnięciu „połączenia” z wieloma końmi, zarówno tymi niedoświadczonymi młodymi, jak i starszymi, które doświadczyły w życiu przemocy i potrzebna im była pomoc, Monty zaczął jeździć po świecie z pokazami. Na pokazy te ludzie przywozili tak zwane trudne konie, z którymi nie mogli sobie poradzić. Po niedługim czasie uzyskał on taką sławę i renomę, że zaproszony został przez samą Królową Elżbietę II, by zająć się jej końmi wyścigowymi, do dnia dzisiejszego są dobrymi znajomymi. Po pokazach coraz częściej zaczęli do Monty’ego podchodzić ludzie i prosić, żeby przedstawił wersję takiej metody dla ludzi.

      Monty ma szczęśliwą rodzinę, a spod jego ręki poza własnymi dziećmi wyszło kilkadziesiąt wychowanków, którzy trafiali do niego w sposób mniej lub bardziej przypadkowy. Jaka jest recepta na szczęśliwe życie? Tego właśnie możemy nauczyć się od koni, stosując względem ludzi metodę „połączenia”.
Zacznę może od „połączenia” w miejscu pracy. Generalnie przesyłki pod tytułem strach i nieufność dostarczać nam mogą dwaj różni posłańcy – „znany” i „nieznany”. Konie w ludziach wywołują głównie lęk, dlatego, że nie poświęcają za dużo czasu na poznanie ich natury, która jest łagodna, w końcu jest to zwierzę uciekające, które nie chce nikogo skrzywdzić, chyba, że we własnej obronie. Z kolei często w domu, czy w pracy lęk przed małżonkiem, czy szefem wynika z pełnej znajomości i świadomości, że skłonni są do gwałtownych reakcji. Konie mówią nam, że jeśli uporasz się ze strachem, wówczas szybkość uczenia się i powstawania nowych idei szybko wzrasta, czego dowodem jest szybkość akceptacji siodła i jeźdźca po „połączeniu” się z trenerem (przy zastosowaniu tradycyjnych metod opartych na bólu i strachu trwało to niekiedy tygodniami). Jak odnieść to codziennych sytuacji w miejscu pracy? W momencie, gdy pracownicy mają do wykonania jakieś nowe zadanie, myślą tylko o tym na kiedy to ma być zrobione i jak to zrobić, żeby zadowolić szefa. W momencie, gdy czasu jest niewiele, albo coś idzie nie tak jak powinno, zaczynają się sytuacje stresowe, a w rezultacie efektywność pracy spada, bo uwaga zostaje rozproszona przez niepotrzebne bodźce stresowe. Wszystko to zależy od kierownictwa. Od zarania dziejów było tak, że gdy ktoś czuł władzę nie liczył się ze zdaniem tych niżej ustawionych. W pracy jest tak samo – szef mówi reszta robi bez względu na wszystko. Ważne jest, aby w miejscu pracy kierownictwo potrafiło stworzyć atmosferę taką jak Monty tworzy z koniem na wybiegu – atmosferę zaufania, zrozumienia, podejmowania własnych decyzji i ponoszenia za nie odpowiedzialności. Pracownicy chętniej będą współpracowali, gdy będą mieli dobry kontakt z szefem i nie będą drżeli na samą myśl o pójściu do jego gabinetu. Monty prosi „surowego” konia, aby z niechętnego do współpracy zwierzęcia stał się partnerem w nowym przedsięwzięciu, zachęca go do tego oferując bezpieczeństwo, w rezultacie czego koń sam podejmuje odpowiednią dla niego decyzję. Do tego samego winni dążyć szefowie w swoich firmach, aby nie traktować pracowników jako podwładnych, tylko jako partnerów, wówczas chętniej będą współpracować. Rodzaj relacji i sposób rozwiązania konfliktów zarówno w przypadku pracy z koniem jak i pracy z człowiekiem opiera się na tym samym.

      Drugim takim polem konfliktowym, gdzie można zastosować metodę „połączenia” jest wychowywanie dzieci. Jak już wspomniałam wcześniej przez ręce Monty’ego przewinęło się kilkadziesiąt dzieci i młodych ludzi, którzy dzięki niemu poszli właściwą drogą w życiu lub też tą drogę na nowo odnaleźli, bo przez rodziców i błędne wychowanie wcześniej zbłądzili.
Monty Roberts stosuje metodę „połączenia” do układania zarówno młodych koni jak i tych, które w życiu doświadczyły przemocy z ręki człowieka i teraz sprawiają właścicielowi problemy i są potencjalnie niebezpieczne dla otoczenia i agresywne. Czyż nie dzieje się tak często z ludźmi? Młody człowiek wychowywany metodą kija i marchewki, gdzie marchewka praktycznie nie istnieje, w końcu zaczyna tracić zaufanie do rodziców, gdy ci po raz któryś nie dotrzymali słowa z wynagrodzeniem dobrego uczynku, natomiast o kiju, by ukarać za przewinienie pamiętają zawsze. Następstwem tego jest nieufność do dalszego otoczenia oraz reagowanie agresywne na niepowodzenia. Gdy na jego osobie nadużywana była przemoc, pewne jest, że prędzej, czy później on również zacznie się do niej uciekać, traktując ją jako jedyną słuszną i skuteczną metodę radzenia sobie z konfliktami. „Przemoc rodzi przemoc” to stwierdzenie jest znane od wieków. Tylko co z tego skoro nikt z tym nie walczy w racjonalny sposób?
     Monty Roberts, aby poradzić sobie ze zwierzęciem, które dźwiga „bagaż doświadczeń” najpierw przekonuje go, że jest obiektem godnym zaufania i że go nie skrzywdzi (na zasadzie takiej jak opisywałam już wcześniej). Gdy to już osiągnie i koń nie będzie się bał, gdy ten dotyka newralgicznych punktów na jego ciele, wówczas może zacząć nakłaniać konia do współpracy. Zakłada mu siodło i uzdę. Gdy w tym momencie koń zaczyna się buntować, Monty odpowiednim ustawieniem ciała zmusza konia do ucieczki (w naturze postępują tak np. klacze z niesfornym źrebakiem, gdy ten coś przeskrobie zostaje ukarany poprzez odpędzenie) – jest to największa kara dla konia, gdyż w takiej sytuacji w naturze narażany jest na samotny żywot, a tym samym na ataki drapieżników. Gdy koń sobie to przeanalizuje, stwierdza, że jednak bezpieczniej i korzystniej będzie dla niego pozostać przy człowieku. Wysyła w tym momencie odpowiednie sygnały, że jednak będzie współpracował w zamian za zapewnieni bezpieczeństwa. Monty się na to zgadza, i gdy koń już do niego podejdzie zaczyna głaskać i nagradzać za to, że dokonał właśnie takiego wyboru. Wszystko to odbywa się na zasadach obustronnej umowy, gdzie jedna i druga strona musi być świadoma konsekwencji swojego wyboru i musi ponosić za nie odpowiedzialność. Monty zapewnia koniowi bezpieczeństwo żądając w zamian współpracy, gdy warunek nie zostaje spełniony ze strony konia, wówczas jest on od tego bezpieczeństwa odpychany – ponosi konsekwencje swojej decyzji. Gdy koń jednak zgodzi się na tą współpracę musi zdawać sobie sprawę z tego, iż powinien wykonywać swoje powinności, gdyż w innym przypadku znowu zostanie odgoniony – to jest właśnie ta odpowiedzialność. Warto wspomnieć tutaj, iż Monty nigdy nie stosuje nagród w postaci przysmaków, największą nagrodą dla konia jest właśnie odczucie, że przy człowieku może czuć się bezpiecznie i pewnie.
     Na podstawie takiej umowy można również kształtować relacje rodzic - dziecko i nieistotne jest tutaj, czy jest to grzeczne dziecko dwuletnie, czy też siedemnastolatek z problemami. Właśnie dla takich relacji Monty opracował system tablicowy. Na jednej tablicy znajdują się powinności dziecka i jak dziecko powinno się zachowywać, a poniżej tego wymienione są nagrody za takie postępowanie np. wyjazd na wieś, wyjście z rodzicami do kina, możliwość wyboru filmu na wieczór itp. Natomiast na drugiej tablicy wypisane są konsekwencje niewłaściwego postępowania, czyli kary typu np. zmywanie naczyń przez najbliższy tydzień, koszenie trawnika, wynoszenie śmieci itp. W takim przypadku dziecko doskonale wie, jakie są konsekwencje dobrego postępowania, a jakie tego niewłaściwego. Gdy uczyni źle musi ponieść odpowiedzialność za swoje postępowanie. Gdy będzie sobie zdawało z tego sprawę, wówczas będzie unikało niewłaściwych posunięć. Odpowiedzialność spoczywa tu również na rodzicach, gdyż są oni zobowiązani do wywiązania się z kontraktu, gdy dziecko zrobi coś dobrze, w przeciwnym wypadku naruszone zostanie zaufanie dziecka. Jeśli chodzi o siedemnastolatka z problemami sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, bo najpierw trzeba wzbudzić w nim na nowo zaufanie. Najłatwiej osiągnąć to poprzez sumienne nagradzanie dobrych uczynków. Proszę mi wierzyć lub nie, ale marchewka jest znacznie lepsza i skuteczniejsza od kija, a przemoc nigdy nie jest rozwiązaniem.

     Nie będę tu przytaczać opowieści z życia Monty’ego potwierdzających wszystko to co napisałam, ponieważ mogłabym nigdy nie skończyć tej pracy – przez ręce Monty’ego przewinęło się około sześćdziesięciu wychowanków i blisko tysiąc siedemset koni. Jednak wydaje mi się, że czytając tą pracę, gdy wyobrazimy sobie potencjalne sytuacje i jak sami byśmy się zachowali, gdyby ktoś wobec nas zastosował metodę „połączenia”, to uświadomimy sobie, że faktycznie efekty naszej pracy byłyby po pierwsze szybciej zauważalne, bo drugie ich jakość byłaby lepsza.
     Życie i działalność Monty’ego jest dowodem na to, iż dzięki obserwacji natury (człowiek również jest jej częścią) jesteśmy w stanie zmienić nasze życie i sprawić by było lepsze. Gdyby nie doświadczenia z dzikimi końmi, nauczenie się ich języka i umiejętność przeniesienia tych zachowań na relacje międzyludzkie nie wiadomo jaki człowiek wyrósłby z Monty Roberts’a. Biorąc pod uwagę fakt, iż był on bity przez ojca i przemoc była obecna w jego rodzinie dwadzieścia cztery godziny na dobę, Monty zawdzięcza naprawdę wiele dzikim mustangom, dzięki którym nauczył się obserwować, słuchać i rozumieć nie tylko konie, ale także ludzi.

     Dlatego myślę, że w codziennym pędzie życia warto czasami zwolnić tempo zatrzymać się na chwilę i rozejrzeć dookoła. Przyjrzeć się relacjom jakie mają miejsce pomiędzy przedstawicielami naszego gatunku, postarać się je zrozumieć i zastanowić, jak zareagować, aby były one lepsze i bardziej owocne. Człowiek jest częścią natury i może się od niej wiele nauczyć, przede wszystkim tego jak żyć w zgodzie z innymi i samym sobą. Przykładem tego może być właśnie Monty Roberts, który pomógł wielu koniom, ale także i ludziom. Obecnie na jego pokazy często przyjeżdżają duże firmy, aby podpatrzeć na jakiej zasadzie powinna opierać się współpraca, obserwując relację na płaszczyźnie koń – człowiek. Dlatego myślę, że powinniśmy uczyć się od natury i sprawić, by świat był lepszym miejscem dla koni i ludzi.





Bibliografia:
Monty Roberts: Człowiek, który słucha koni wyd. Media Rodzina 1996
Monty Roberts: Czego uczą nas konie – jak metoda „połączenia” może wzbogacić stosunki między ludźmi w domu i w pracy wyd. Media Rodzina 2001

 

 

mgr Hanna Szela





Zgodnie z ustawą z 4 lutego 1994 o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. 94 Nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 Nr 43 poz. 170) oraz zmianami z dnia 9.05.2007 r. (Dz. U. Nr 99, poz. 662) za naruszenie praw własności poprzez kopiowanie, powielanie i rozpowszechnianie przedstawionych na stronach Veterynaria.pl, Vetforum.pl, Sklep.Veterynaria.pl treści bez zgody właściciela grozi grzywna oraz kara pozbawienia wolności od 6 m-cy do lat 5 (art. 115.1).